Tak, zdaję sobie sprawę, że działa to również w drugą stronę i bywa też tak, że i faceci mieszkają z teściowymi, ale wybaczcie dzisiejszy post będzie z mojego punktu widzenia. Czyli? To ja mieszkam u małżonka od prawie trzech lat.
Hmmm od czego by tu zacząć??? Tak, a więc od początku. Przed a nawet chwilę po ślubie zawsze jest ładnie pięknie. Ileż można się osłuchać, że nasza już nowa mamusia też miała przejścia ze swoją teściową, no ale ona wie na czym rzecz polega, jest nowoczesna, bardziej ucywilizowana, ona nie robi problemów, jest świadoma, że nowożeńcy chcą po swojemu, nie będzie się wtrącać bo to nie wypada, żyjcie swoim życiem itp. itd. Eh żeby to tylko było tak pięknie, niestety nie jest. Podejrzewam, że średnio po pół roku wszystko się wyjaśnia. W moim przypadku był to czas po urodzeniu dziecka. Oczywiście miałam swoje zdanie, ale gdy już się urodziła moja córcia miałam wrażenie, że ja nic nie wiem, a raczej nie mam prawa wiedzieć bo to matka mojego męża wychowała dwóch synów i jej doświadczenia i porady trzeba brać pod uwagę. Nie byłam bardzo młodziutką mamą, tym bardziej, że opiekowałam się młodszym rodzeństwem w domu i nie straszne i były pieluchy, byłam obeznana w noworodkowych i dziecięcych tematach. Bardzo chciałam sama do wszystkiego dążyć. Nawet jeśli miałabym uczyć się na błędach. Niestety z teściową się nie da, na każdym kroku zasugeruje Ci porażkę. Druga sprawa to TWÓJ mąż. No cóż jak teściowa miała dwóch pupilków (a raczej trzech włączając teścia :)) i to ona wie, gdzie są śrubki w domu to wiedzcie, że pępowiny nigdy taka matka nie odetnie. Nawet jeśli jej jeden z synów (mowa o bracie męża) mieszka 600 km od domu ona i tak musi zapytać czy ma pełną lodówką, czy zapłacił rachunki lub też może poszedłby do lekarza bo to gardło boli go już tak długo. Gorzej jest z synusiem w domu. Och chyba musisz zrobić kanapki do pracy D., on to musi zrobić te badania, na które dostał skierowanie, chyba opony będziecie wymieniać w aucie, niech weźmie sobie tą grubszą kurtkę do pracy. :/ Masakra po prostu. Kolejną rzeczą jest wystrój mieszkania, no cóż zajmując dwa pokoje na górze może i mam gdzie sobie urządzać po swojemu wnętrze, ale co jeśli chodzi o wspólnie zajmowane pomieszczenia, tym bardziej, że masz świadomość, że to ty się tu wprowadziłaś i tak naprawdę nie masz tu prawa nic zmieniać a co najwyżej powiedzieć swój pomysł. Mam takie przekonanie, że jeślibym chciała pomalować pokój na turkusowo, nawet gdyby nie podobało się to mężowi to i tak bym to zrobiła. Ale wiedząc, że główna dowodząca nie lubi tego koloru no przecież jej nie zmuszę. Chyba ostatnim problemem jaki mnie rusza, jest brak prywatności. Przyjeżdża mąż z delegacji, nie można z nim swobodnie porozmawiać, przywitać się, pośmiać, w swoich czterech kątach też nie koniecznie bo córka ciągle woła babcie na górę, nie mogę zrobić D. niespodzianki urodzinowej, nie mogę pochodzić bez biustonosza, no cóż nie mówiąc już o czym innym… Ach nie wspomniałam o nieumytych naczyniach i stercie brudnych ubrań. A może ja nie mam ochoty tego sprzątać zaraz po obiedzie tylko za dwie godziny, kiedy odpocznę i spędzę czas z MOJĄ rodziną. |
Pages - Menu
▼